sobota, 8 września 2018

Podsumowanie wakacji


10 czerwca minął rok, jak wsiadłam pierwszy raz na konia. Co prawda przez pierwsze 3 miesiące jeżdziłam raz w tygodniu na lonże, co sobotę, to jednak potem od września jazde miałam tylko dwa razy w miesiącu. Jakby tak policzyć...
4+(wakacje)7= 11h lonży
3+4 = 7 h jazdy w kłusie do końca wakacji, czyli do ostatniego weekendu sierpnia
2+2+2+2+2+3+2+2+2+2= 21 h galop i skoki
W sumie w ciągu roku wyjeździłam 39 h
W czerwcu byłam na poziomie stęp, kłus, galop i skoki do 50 cm
Tak skończył się czerwiec.
w lipcu byłam tylko na obozie. Który miał 14 h i teraz w sierpniu miałam oraz mam jeszcze zaplanowane wsm 5 h. Czyli przez te wakacje było 19h. Z tym, że w ciągu tych dwóch miesięcy (głównie na obozie) dużo się nauczyłam, jestem już na poziomie skoków 70-80 cm.
A moja trenerka w tamtym tygodniu zaproponowała mi brązową odznakę. Do zdawania we wrześniu lub pażdzierniku. Ale do tego wrócę za chwilę.
Teraz opowiem jak było na obozie. Byłam w górach, trwał on tydzień i miał 14 h jazdy. W tym 7-godzinny rajd po górach! 😍😍😍😍
Miałam super instruktorkę od sportu, byłam w grupie zaawansowanej i dużo skakałyśmy. Byłam na rekreacji tylko ze względu na cenę. 😞 Ale i tak było super, dwie godziny to było kucykowanie, czyli jazda na takich małych, twardych i groźnych kucach na oklep. Miałam stęp, kłus, galop i nawet skoki... XDDD
Stajnia szczyciła się tym, że ma ogromne i mega szybkie konie.
Jeszcze nigdy nie jeżdziłam na tak wielkich i szybkich koniach.
Był tam taki koń, siwy. Nazywał się Strzelec. Zakochałam się w nim, byyl cudowny, bardzo grzeczny, miły i przyjacielski, jedyny problem miał z popręgiem, bo się złościł, ale nie mam mu tego za złe. Był mega wygodny w galopie. W ogólnie nie wybijał. To na nim jeżdziłam najczęściej i najwięcej, pokochałam go. Był dobrze wyszkolony, często jeździł na zawody. Własnie z moją trenerką. Prawie zawsze był na podium, był mega szybki.
Na nim skakałam najwyższa przeszkodę, była to przeszkoda "triple bar". O typach przeszkód będę pisała kiedy indziej.
Ta przeszkoda rosła, najniższy drążek miał 60 cm, kolejny 70cm, a najwyższy 80cm.
Skok był cudowny, nigdy go nie zapomnę do stajni mam zamiar wrócić na wakacje, a może też na ferię? Nie wiem, zobaczymy jak finanse pozwolą.
Uprosiłam instrukroekę i w rajd pojechałam właśnie na Strzelcu. 7 h a mnie nawet tyłek nie bolał, nigdy nie siedziałam tak długo w siodle i byłam mega szczęśliwa, cieszyłam się każdą sekundą tego rajdu, każdą sekundą w siodle, bo nie mam ich zbyt dużo. Ja ogólnie kocham góry, to moje życie. I to słońce, to wspinanie się pod górę kamienistą drogą, albo schodzenie w dół. Albo galop.... Galop po górach, łąkach, podchalach. Biegniesz przez pola, a na około ciebie sa tylko góry, wyżyny i barwne pola, tu zielone, tu ciemne, tu złote... Coś pięknego. Niesamowitego. Jak ja to kocham. odjeżdżając z tamtąd omało się nie popłakałam.
Miałam też jeden trening bez strzemion, kłus był bolesny, ale przynajmniej znalazłam sposób na pozbycie się tłuszczyku z zewnętrznej strony ud. XDDD
Pierwszy raz wtedy galopowałam bez strzemion, to było niesamowite, mega wygodne i zajebibi!
Poważnie, galop bez strzebion jest lepszy niż ze strzemionami, bo nie musisz się martwić o piętę w dół i o wypadające piętki. Było mega! Obóz marzeń!
W każdym razie bardzo tęsknię za Strzelcem, gdybym tylko miała kasę, kupiłambym go. Ale każdy wie jak jest. I dlaczego na jazdy jeżdże dwa razy w miesiącu, a nie 3-6 razy w tygodniu.
Na obozie robiłam dużo oprowadzek, całe dnie spędzałam z moją trenerką z którą się bardzo polubiłam, sprzątałam kupy z ujeżdżalni, pomagałam jej istawiać przeszkody, parkury. Prowadziłam jej oporwadzki, na zlecenie siodłałam jej konie itd.
Te wakacje potwierdziły mnie w przekonaniu, że własnie to chcę robić w życiu. Kocham to, nie tylko jako pasję i hobby, ale też jako pracę...
W każym razie, kiedy wróciłam do domu resztę lipca i pierwszy tydzień sierpnia miałam trochę zawrót głowy i brak czasu. Więc, dopiero w drugim tygodniu sierpnia poszłam do nowej stajni, gdyż moja stajnia we wakacje ma obozy i nie przyjmuje jazd w z zewnątrz. Miała byc to stajnia na wakacje, jeździła tam moja przyjaciółka ze stajni i instruktorką była tam jej przyjaciółka.
Okazała się super instruktorką, bardzo dokładną, szczegółową, ale bardzo miłą, pomocną. Ma ona własnego konia, jeździ na wiele zawodów i dobrze zna się na sporcie. Zresztą trenerka z obozu, była identyczna, fajna, miała, szalona, (obydwie i z obozu i z stajni mają po 20-21lat i dogadujemy się jak rówieśniczki), obydwie jeżdżą często na zawody, co chwilę na fb widać nowe to zdj i obydwie znają się na sporcie. Tak więc ta instruktorka zaproponowała mi odznakę, jednak ze względu finansowych postanowiłam ją odłożyć na przyszły rok. Bo... Chcę się jeszcze trochę doszkolić, postanowiłam, że teraz będe miała "treningi do odznaki", w swojej stałej stajni przepisuję się z rekreacji na sporta. Postanowiłam, że w tym roku będę jeżdziła dwa razy do swojej stajni na sporta i raz w miesiącu właśnie do tej stajni, do tej instruktorki. W końcu każdy instruktor inaczej uczy i widzi inne błędy. Chce być poprostu pewna, że pojadę i ZDAM tą odznakę. Musiałambym na nią kupić białe bryczesy, koszulkę polo, frak, czapsy i tata kazuje mi jeszcze w najbliższym czasie kupić kamizelkę ochronną na kręgosłup. Jak dla mnie to dużo koszty i... no.
Postanowiłam więc, że w kwietniu, kiedy napiszę egzaminy (po nich tak naprawdę już książek nie musimy nosić xddd) zacznę się uczyć tych 345 pytań, przerobię sobie parkur na skoki oraz figury na ujeżdżenie. A propo kiedyś napiszę posta o brązowej odznace, ale to nie dziś. Tak więc, postanowiłam zdać tę odznakę na początku przyszłych wakacji. Na spokojnie.
Ale ja ogólnie byłam w szoku, że instruktorka mi zaproponowała odzankę tak po roku jazdy. często słyszę, że po roku NIC SIĘ NIE UMIE! Na dodatek ja nie trenuję jak wszystkie moje koleżanki po 5 razy w tygodniu. Byłam w szoku, tym bardziej, że nie uważam, że jeżdżę dobrze. W galopie czasami uciekają mi pięty i strasznie lata łydka. Albo spinam łydkę i wtedy nie wysiaduję tego galopu, albo wysiaduję galop, ale łydka mi lata. Mam tez problemy z kłusem ćwiczebnym, bo strasznie mnie wybija, a jak już na siłe próbuję siedzieć to ze strzemion ucieka mi pięta. Takie problemu nie miałam tylko ze Strzelcem, przy nim w galopie, miałam pięty mocno w dół, łydki ani nie drgnęły, a galop wysiadywałam. To był koń idealny, naprawdę, miłośc mego życia.
Ale moja instruktora z tej stajni powiedziała abym się tym nie martwiła, bo naprawdę jeżdże dobrze (według mnie kłamie xddd). Mówiła mi, że zrobi mi lonże dosiadową i poprawię ten kłus (bo ogólnie dosiad mam "podobno" mega) ćwiczebny i galop na lonży poćwiczymy.
Tak więc ogólnie postanowiła, że zrobi mi lonże dosiadową i poćwiczymy nad tym dosiadem oraz piętami, a dodatkowo postanowiła, że będę miała od "dzisiaj" treningi bez strzemion. I, że to świetny sposób.
Nie mogę się doczekać tych trenigów, musze przyznać, że bardzo chciałam bym poprawić ten dosiad, łydki w galopie, pięty w galopie i kłusie ćwiczebnym.
Cóż, na dzisiaj to tyle, to moje wakacje i ich podsumowanie. Tym razem nieźle się rozpisałam.
💖💖💖💖💖💖


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz